Uważaj. Twoje biurko może być niebezpieczne Wypowiedź: dr Paweł Mielniczek z ODO 24 Wydawać by się mogło, że ustawienie monitora lub miejsca przechowywania dokumentów, nie ma dużego wpływu na funkcjonowanie firmy. A jednak służbowe biurko jest wyjątkowym źródłem wiedzy o organizacji.

3/15 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze PoprzednieNastępne To symbole Nowego Przymierza między Chrystusem a ludem Bożym, a także Sakramentu Komunii świętej, ustanowionej podczas Ostatniej równieżPolecamy
Wszystko przez to, że ten znak zodiaku ma skłonności sadystyczne, które ujawniają się zwłaszcza wtedy, gdy walczą o swoje. 3. Strzelec. Strzelce to urodzeni dowódcy. To nie przypadek, że wielu najsłynniejszych dyktatorów urodziło się pod znakiem Strzelca, m.in. Józef Stalin, czy Pablo Escobar.
Jeśli Państwo jeszcze nie wiedzą, to są takie szkoły, jak SP 25 we Wrocławiu, które brutalnie indoktrynują religijnie. I kto to robi? Znów ci fanatyczni chrześcijanie. Blady strach padł na rodziców dzieci. To prawdopodobnie oni zgłosili się do Gazety Wrocławskiej z prośbą o interwencję. Jak zauważa autorka tekstu pt.: "Wrocławska szkoła jeszcze neutralna czy już wyznaniowa? Spór o wiarę w podstawówce" na ścianach placówki zawieszone są (bądź już były) plakaty. Czytamy, że są wśród nich takie, które ukazują i omawiają niebezpieczne znaki dla wiary, duchowości i tożsamości chrześcijańskiej. "Katoliku! Uważaj!" - krzyczy jeden z nich. Autorka bez zastanowienia się i zbadania przyczyn dlaczego symbole, które się tam znajdują są niebezpieczne, pisze o niegroźnej pacyfce, czy yin i yang (pisze o nich jako o znaku pokoju i znaku dwóch przeciwstawnych, uzupełniających się sił). Zwraca też uwagę na inne nagłówki z gazetek ściennych: „Świat mógłby istnieć bez słońca, ale nie mógłby bez Eucharystii” czy „Nie wierzysz w Boga? Bóg wierzy w Ciebie!”. No i co z tego że takie treści znajdują się w szkole? Pani prezes Fundacji Wolność od Religii, która wypowiada się w tekście przekonuje, że to jest indoktrynacja i, co więcej, "dyskryminacja uczniów niewierzących i nieuczestniczących w zajęciach religii". Pani prezes, kontynuując swój wywód wyjaśnia, że szkoła już od jakiegoś czasu jest "zaangażowana". Twierdzi, że rodzice dzieci nie wiedzieli, że ich pociechy nie muszą chodzić na religię, a zajęć z etyki do niedawna nie było w ogóle. Zastanawiam się dlaczego z tych państwa robi się idiotów. Przecież wiedza o nieobowiązkowości przedmiotu "religia" nie jest tajemna, a tak sugeruje pani prezes. A etyka? A może nie było na nią chętnych? Brak chęci to też nie jest niewiedza... Najbardziej dotyka mnie i jednocześnie śmieszy zdanie, że: "Niezadowolenie budziło także celebrowanie ze szczególnym upodobaniem świąt katolickich". To rzeczywiście zarzut jakich mało. Co za szkoła, co za nauczyciele, którzy mówią o Świętach Bożego Narodzenia, a nie o zimowych, czy o Wielkiej Nocy, a nie o święcie wiosny. I jak oni śmią robić przerwy od zajęć, gdy takie zabobony obchodzą chrześcijanie. Dyskryminacja i brak jakiejkolwiek tolerancji. Na całe szczęście Fundacja Wolność od Religii zainterweniowała rekomendując pani dyrektor poprawę i coś tam udało jej się wywalczyć. Bohaterowie. A o takich bohaterach Gazeta Wrocławska przecież nie może nie napisać. Po sarkazmach jeszcze apel do Fundacji Wolność od Religii i do Gazety Wrocławskiej również - mam prawo i tego chcę, by w przestrzeni publicznej, również w szkołach, były treści, które przypominają o tym kim dla chrześcijan jest Chrystus, a także jakie zagrożenia wynikają dla Jego wyznawców z uwikłania w grzech. Jeśli jakiejś mniejszości nie podoba się mój postulat, to powołuję się na powszechną tolerancję, wolność światopoglądową i prawo do religii i religijności. Żądam, by moje prawa, jako katolika, należącego do większości społecznej w tym kraju, były respektowane. Dlaczego tak ostro? Bo taka jest demokracja. Mniejszość dostosowuje się do większości. Żeby komuś nie przyszło do głowy coś głupiego. Moje słowa nie są wyrazem szowinizmu, nacjonalizmu, braku szacunku i tolerancji, nieakceptacji, przemocy, agresji, nienawiści itp. To wyraz zdrowego rozsądku, którego widocznie niektórym brakuje. Artykuł w Gazecie Wrocławskiej znajduje się TUTAJ. Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:
A-31. Niebezpieczne pobocze. Ostrzega o niebezpiecznym poboczu (miękkim lub obniżonym). Znak z odwróconym symbolem ostrzega o niebezpiecznym poboczu występującym po lewej stronie drogi. Znak ostrzega o niebezpiecznym poboczu (miękkim lub obniżonym) występującym po prawej stronie drogi oraz zobowiązuje uczestników ruchu do zachowania
"Spotkałem ostatnio zaniepokojone osoby, których bliscy związali się z jednym z ruchów tzw. chrześcijan bezwyznaniowych, odchodząc jednocześnie od Kościoła katolickiego. Po krótkiej rozmowie stało się dla mnie jasne, że owa wspólnota spotykająca się po domach, w których czyta się Biblię i chrzci nowych członków w wannie, jest typem wspólnoty: Kościół – nie, Chrystus – tak” - mówi Radosław Broniek OP z Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Współcześnie mamy do czynienia nie tylko z wielowiekowymi religiami, jak judaizm, chrześcijaństwo czy buddyzm. Pojawiły się nowe, określane mianem „nowych ruchów religijnych”. Skąd nazwa? Nowe – bo zazwyczaj powstały po drugiej wojnie światowej. Ruchy – bo chodzi o wspólnoty wyznawców, nawet jeśli wiele z nich to niewielkie grupy. I wreszcie religijne (w najszerszym znaczeniu) – bo oferują odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne człowieka, typu: kim jestem, jaki jest sens życia, co jest po śmierci. W Polsce mamy zarejestrowanych sto osiemdziesiąt sześć kościołów i związków wyznaniowych (stan z początku września 2019 roku, aktualną liczbę można sprawdzić na stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji). Wśród tych wielu grup mamy np. Kościół katolicki czy prawosławny, ale też wiele nowych ruchów religii niechrześcijańskich. Przykładowo: dziewiętnaście grup buddyjskich, jak Związek Buddystów Zen „Bodhidharma”, Buddyjski Związek Diamentowej Drogi Karma Kagyu czy też Misja Buddyjska Trzy Schronienia. Z kolei grup hinduskich mamy dziewięć, np. Brahma Kumaris, Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny czy Instytut Wiedzy o Tożsamości „Misja Czaitanii”. Istotne jest to, że wiele tych nowych ruchów orientalnych (np. buddyjskich czy hinduistycznych) nie prezentuje „czystego” buddyzmu lub hinduizmu. Są to raczej wyznania zmutowane, uwspółcześnione, dostosowane do zachodniego człowieka, podobnie jak wiele praktyk czy technik, które mają swoje źródło na Dalekim Wschodzie. Bardzo dobrym przykładem na to jest joga, o której jeden z nauczycieli duchowych powiedział, że należy ją dostosować do jednostki, a nie jednostkę do niej. Joga w zachodnim świecie przeszła wielką ewolucję i zmieniła w dużej mierze swój charakter. Przestała już być metodą prowadzącą – pod kierownictwem guru – do osiągnięcia wyzwolenia, a stała się lekarstwem na wszelkie dolegliwości trapiące człowieka. Przykładowo, zdrowie fizyczne, które nie było nigdy celem jogi (co najwyżej efektem ubocznym), stało się najważniejsze. Pojawiły się nowe formy jogi, jak: aqua joga, disco joga czy joga śmiechu. Utworzono nawet odmiany jogi dla zwierząt. Co to ma jeszcze wspólnego z oryginalną jogą indyjską? Dlatego też ojciec Joseph-Marie Verlinde, znawca tradycji Orientu, pytany o jogę, odpowiada pytaniem: „O czym tak naprawdę mówimy?”. I stwierdza: „Jeśli chodzi o kilka ćwiczeń relaksacyjnych, nie jest to joga”. Z powyższego nie wynika oczywiście, że w Europie czy Polsce nie ma takich odmian jogi, które są religijne. Ta ostatnia kwestia jest szczególnie ważna z punktu widzenia chrześcijańskiej oceny jakiegoś ruchu lub danej praktyki czy metody. Może być tak, że dana grupa ukrywa swój wymiar religijny. Przykładowo mamy do czynienia z jakąś odmianą medytacji pochodzącej z Dalekiego Wschodu, która jest oferowana na pozornie niereligijnych spotkaniach. Grupa, która to oferuje, podkreśla, że „nasza medytacja nie ma nic wspólnego z religią i każdy, niezależnie od wyznania, może ją praktykować”. Jednak jest to blef, a bliższe przyjrzenie się owej praktyce jednoznacznie pokazuje, że ma ona sens religijny. Oczywiście, bywa też tak, że trudno rozstrzygnąć, czy coś jest religią czy nie. I w tym miejscu zaczynają się schody, bo powstaje pytanie, co uznać, a co nie za religię i kto ma to zrobić? Czy każdy człowiek, w imię wolności sumienia i wyznania, może stworzyć nową religię i stać się religijnym przywódcą? Tak. W Polsce wystarczy zebrać podpisy stu dorosłych obywateli, wymyślić jakieś wierzenia i poprosić o rejestrację nowego wyznania. Powstaje pytanie – analogiczne do tego, które zadali faryzeusze Jezusowi w Ewangelii, a które dotyczyło chrztu Janowego – czy dana religia jest od Boga czy tylko od ludzi? A więc czy dane wyznanie jest tylko wymysłem, tworem człowieka, nawet jeśli wzniosłym i szlachetnym, czy też zostało ono objawione przez samego Boga? W jaki sposób katolik ma poruszać się w wielkim gąszczu wyznań współczesnego świata religii? Ktoś powie, że przecież na co dzień w Polsce nie spotykamy się z tak wielką liczbą wierzeń, zwłaszcza egzotycznych. Jednak od czasu do czasu możemy się zetknąć z jakimś nowym ruchem religijnym i dlatego warto umieć rozpoznać jego specyfikę (weźmy pierwszy z brzegu przykład – Świadków Jehowy). Użyteczna będzie w tym poniższa klasyfikacja włoskiego socjologa religii Massimo Introvignego. Autor ten zaproponował typologię nowych ruchów religijnych pozwalającą lepiej zrozumieć świat nowej religijności poza Kościołem. Jest to pewien schemat teoretyczny, jednakże może on być bardzo pomocny, aby rozróżniać (i oceniać) to, z czym spotykamy się jako katolicy w Polsce (czy np. dana grupa to jeszcze chrześcijanie czy też już niechrześcijanie). Włoski autor rozróżnia cztery typy ruchów religijnych. W ujęciu Introvignego podstawą rozróżnienia jest stosunek danego ruchu do: religii, Boga, Chrystusa i Kościoła. Pierwszy z nich to typ „Kościół – nie, Chrystus – tak”. Można powiedzieć, że to taka „klasyka gatunku”, bo tego typu stwierdzenia usłyszymy często z ust zarówno zbuntowanego nastolatka, jak też rasowego intelektualisty. Do pierwszego typu możemy zaliczyć wszystkie ruchy pochodzenia chrześcijańsko-żydowskiego, które charakteryzuje specyficzna (dosłowna albo tylko wybiórcza) interpretacja Biblii. Można zakwalifikować tu całą gamę grup wywodzących się z protestantyzmu, ale też adwentyzmu i z neopentekostalizmu. Można tutaj zaliczyć także Świadków Jehowy i Mormonów. Zwłaszcza tych pierwszych nie brakuje w Polsce. Jako katolicy często spotykamy się z nimi na ulicach (stoiska z materiałami) albo w domach, do których przychodzą, przedstawiając swoją wiarę. Można się spotkać z takim poglądem u Świadków Jehowy, że – jak niekiedy twierdzą – są chrześcijanami. Jest to kłamstwo, przede wszystkim dlatego, że nie praktykują oni chrztu w imię Trójcy Świętej. Nie uznają też Chrystusa za Syna Bożego (prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka) ani za Zbawiciela. Drugi typ to „Chrystus – nie, Bóg – tak”. Są to ruchy odwołujące się do religii wschodnich, jak sufizm, buddyzm, hinduizm. Uznają one istnienie istoty absolutnej, ale odrzucają specjalną, wyjątkową rolę Chrystusa. Introvigne zalicza do tego nurtu takie grupy, jak np. Hare Kryszna czy Brahma Kumaris, a także wszystkie grupy synkretyczne, jak Zjednoczony Kościół Moona, albo też ruchy odwołujące się do teozofii czy antropozofii. Podkreślmy jedną sprawę, o której już powiedzieliśmy wyżej. Otóż, opisywane ruchy to często mutacje starych religii, które w wielu przypadkach mocno odbiegają od oryginalnych tradycji Orientu. Trzeci typ to „religia – nie, Bóg – tak”. To bardzo ciekawa kategoria ruchów, bo mamy do czynienia z wizją religijności tak naprawdę bez Boga, w której, jeśli nawet nie jest On wprost odrzucony, to jest sprowadzony do roli drugorzędnej. Więcej powiem na ten temat w dalszej części rozważań (kiedy będzie mowa o New Age, bowiem to właśnie ta duchowość jest przykładem powyższego typu). Warto dodać, że tego rodzaju ruchy akcentują zwłaszcza nadzwyczajne możliwości człowieka, jego rozwój jako efekt jakiejś terapii czy nadzwyczajnej metody. Przykładem takiego ruchu jest Kościół Scjentologiczny, natomiast przykładem metody – Metoda Silvy. Do tego kręgu Introvigne zalicza też różne kulty UFO (mieliśmy kiedyś w Polsce grupę „ufologiczną” – Antrovis). I w końcu czwarty, ostatni typ: „religia – nie, sacrum – tak”. Włoski autor mówi, że w odniesieniu do tych ruchów trudno tak naprawdę używać określenia „religijny” – bardziej chodzi o „magiczny”. Co znaczy to ostatnie określenie – „magiczny”? W tych ruchach jest jakieś rozumienie sacrum, ale jest ono inne niż rozumienie religijne. Dzięki rytuałom magicznym członkowie tych grup chcą manipulować różnymi siłami tajemnymi, a to jest tak naprawdę magia. W tym ostatnim typie znajdują się wszystkie formy okultyzmu, magii inicjacyjnej i ceremonialnej, czyli na przykład ruch różokrzyżowców, masoneria, spirytyzm, satanizm. Nie ma ich w Polsce zbyt wiele i trudno o jakieś precyzyjne dane, gdyż wiele grup z tego obszaru to grupy tajemne, zamknięte, niekiedy działające na granicy prawa (albo wprost je przekraczające, jak przypadki rytualnego zabijania dzieci i składania z nich ofiar albo też gwałtów rytualnych). Jak nasz model teoretyczny działa w praktyce? Dajmy konkretny przykład. Spotkałem ostatnio zaniepokojone osoby, których bliscy związali się z jednym z ruchów tzw. chrześcijan bezwyznaniowych, odchodząc jednocześnie od Kościoła katolickiego. Po krótkiej rozmowie stało się dla mnie jasne, że owa wspólnota spotykająca się po domach, w których czyta się Biblię i chrzci nowych członków w wannie, jest to właśnie nasz typ „Kościół – nie, Chrystus – tak”. Mamy w nim do czynienia z postawą odrzucenia Kościoła katolickiego; jego hierarchii, sakramentów, całej tradycji, przy jednoczesnym twierdzeniu, że nie powoduje to zanegowania Chrystusa i Jego nauki. Wyznawcy przyjmują, że najważniejsza jest Biblia (a więc zasada jak w protestantyzmie – sola Scriptura), która jest nieomylnym autorytetem w sprawach chrześcijańskiej wiary i moralności, ale w studium Pisma Świętego należy ich zdaniem odrzucić tradycję katolicką. Nie jest to przykład wyssany z palca, ale historia jednej z wielu grup, z którymi można się zetknąć nad Wisłą. Co ciekawe, i czego może często jako katolicy nie jesteśmy świadomi, że w różnych wspólnotach wolnych chrześcijan wielu wyznawców to konwertyci z Kościoła katolickiego. Przyznam, że wiedząc o tym, trudno mi dążyć do ekumenizmu z chrześcijanami, którzy właśnie porzucili wiarę katolicką. Fragment pochodzi z książki "Duchowe bezdroża. Przewodnik po wierze zmutowanej" Szukacie dobrych tytułów religijnych albo lifestylowych? Świetnie się składa - wybraliśmy dla Was najlepsze propozycje z wydawnictwa WAM! Szukajcie ich na naszej stronie, Facebooku i Instagramie pod hashtagiem #książkatygodnia. Opis. Znak A3 Dwa niebezpieczne zakręty – pierwszy w prawo, stosuje się gdy odległość od końca pierwszego łuku wymagającego oznakowania łuku, gdzie droga skręca w prawo do początku drugiego łuku jest mniejsza niż 300 m. Bez znaczenia jest czy drugi łuk jest w tym samym kierunku czy też przeciwnym. Pod znakiem A-3 „dwa W ostatnich dniach niektórzy duchowni katoliccy na sposób samosądu orzekli o moralnej kwalifikacji czynu wiernych. Pierwszym z nich był o. Paweł Gużyński, przeor klasztoru oo. dominikanów w Łodzi, który na stronach archidiecezji łódzkiej oficjalnie objawił, że "wierni, którzy uczestniczą w sakramentach odprawianych przez suspendowanego księdza [Jacka Stasiaka] popadają w grzech ciężki". Mimo wszystko, to dosyć zuchwałe orzeczenie, gdyż nie bierze ono pod uwagę wszystkich intencji i okoliczności, dla których dana osoba na Msze pod przewodnictwem ks. Jacka Stasiaka bierze udział. Wiele osób od lat uczestniczy w tych Mszach. Nie wszyscy uczestnicy wiedzą i nie muszą wiedzieć, na czym polega suspensa. To ks. Stasiak formuje od lat sumienia stałych uczestników tych Mszy. Dlatego nie ma się co dziwić, że niektórzy uczestnicy Mszy pod przewodnictwem suspendowanego kapłana mówią: "I nie będę się z tego spowiadać. Chodzę na msze do św. Stanisława od wielu lat i nie zamierzam tego zmieniać", albo: "O tym grzechu to gadanie. Nie mam wrażenia, żebym zgrzeszyła. Za moje uczynki sądził mnie będzie Bóg". Najprościej jest orzec, że ci ludzie popełniają przez takie uczestnictwo grzech ciężki. Jednak najpierw trzeba zapytać, kto tym ludziom w ostatnich latach formował sumienie? Czy aby nie ks. Stasiak? A zatem, przynajmniej część z nich może mieć sumienia błędne, zdeformowane, czyli błędne, ale jednak prawe. Jakżeż więc można orzekać przez Internet o moralnej kwalifikacji czynu o uczestnictwie we Mszy ks. Stasiaka, że tacy uczestnicy ciężko grzeszą? Czy lekarz też stawia diagnozę przez Internet? Czy od tego nie jest konfesjonał? Skoro ks. Stasiak nic sobie nie robi z suspensy, to chyba za jego winy nie mogą być karane wszystkie osoby, którego do niego chodzą na Msze św.? To tak jakby powiedzieć, że morderstwo z premedytacją, morderstwo w afekcie, nieumyślne spowodowane śmierci i pobicie ze skutkiem śmiertelnym miały taką samą wartość moralną. I druga wypowiedź, tym razem ks. prof. Tadeusza Panusia: "Chrześcijanin ma obowiązek poznawania Pana Boga. Gdy uczeń wybiera etykę w szkole, zamiast lekcji religii, to grzeszy przeciw pierwszemu przykazaniu". Po pierwsze, czy jeśli uczeń jest niepełnoletni, to jest w pełni odpowiedzialny za taki wybór? Po drugie, czy polaryzowanie etyki i lekcji religii jest słuszne z punktu widzenia Kościoła katolickiego? Sam znam wypadek, gdy uczeń za zgodą rodziców przestał chodzić na lekcje religii, ponieważ zakonnica-katechetka "była beznadziejna". Uczeń ten przepisał się na etykę, nadal się modli i jest ministrantem. Oczywiście, że to nie oznacza, że etyka przygotowuje do sakramentów (I komunii czy bierzmowania). Ponadto na niektórych wydziałach teologicznych (chodzi o teologię katolicką) kształci się nauczycieli etyki dla szkół. Co więcej, znam księdza, który skończył studia etyki i jej uczy w szkole obok religii, gdyż uważa, że jest to sposób ewangelizacji. Przeciwstawianie etyki i religii z chrześcijańskiego punktu widzenia jest niedorzeczne. A czyż etyka nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem? A może lepiej zostawić nauczanie etyki Magdalenie Środzie, zwolennikom gender czy przedstawicielom LBGT? Chyba niektórzy duchowni w Polsce jeszcze żyją w PRL… Takie dokonywanie samosądów przez duchownych, orzekających o danej grupie społecznej konkretną kwalifikację moralną, redukuje wiarę katolicką do zbioru nakazów i nakazów, czyli do moralizowania. Takie zachowania ośmieszają wręcz katolicyzm i mogą stanowić pierwszy krok do odejścia od Kościoła, w którym zapomniano o Panu Bogu. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Niebezpieczne znaki 🚨⚠️ kommie Msza święta na zakończenie roku szkolnego, katoliccy uczniowie SP nr 132 w Warszawie zaprowadzani są przez wychowawców do kościoła, pozostali idą do świetlicy - interwencja fundacji - Fundacja Wolność od Religii Bóg jest Bogiem Żywym! Jego Miłosierdzie będziemy świętować w najbliższą Niedzielę. A skoro Orędzie zawarte w słowach „Jezu, ufam Tobie” uważamy za prawdziwe – to powinniśmy uznać, że tak jak dobry Ojciec, ma prawo upominać nas i karcić. Tym bardziej że nie tylko w świecie, który oddalił się od Niego, lecz także w Jego świętym Kościele pojawiają się akty, których nie można nazwać inaczej jak tylko herezją. Przywołam jeden z wielu, na który zwrócił uwagę bp Athanasius Schneider (polecam rozmowę z nim na profilu: Warto rozmawiać). Chodzi o Deklarację o braterstwie, podpisaną przez papieża Franciszka i wielkiego imama Uniwersytetu Al-Azhar w lutym 2019 roku. – Zdanie, jakoby Bóg w swej mądrości pragnął różnorodności religii tak samo jak pragnął różnorodności płci, traktowanie tego tak samo, to de facto zdrada i zaprzeczenie wyjątkowości Jezusa Chrystusa – mówi biskup Schneider. – Nie ma innej drogi niż Jezus Chrystus, i mówi o tym cała Ewangelia. Bóg nie może nigdy w swojej mądrości chcieć, by różnorodność płci, mężczyzny i kobiety, traktować tak samo jak różnorodność religii, która dopuszcza religie pogańskie, idolatrię itp. – mówi bp Schneider. Mój rozmówca był jedynym biskupem, który upomniał publicznie papieża Franciszka, prosząc o sprostowanie i wycofanie tego sformułowania. Niestety bez skutku. Jeżeli papież dopuszcza się łamania pierwszego przykazania, a kardynałowie, biskupi (prócz Schneidera) milczą, powinniśmy się wsłuchać w język znaków. Źródło:
\n niebezpieczne znaki katoliku uważaj
Aktualizacji programów to podstawa. Stare programy są niebezpieczne dla komputera. Poznaj alternatywne rozwiązania dla popularnych niegdyś narzędzi. Korzystanie z programów wycofanych z af Do redakcji Nowin trafia coraz więcej sygnałów, że na Podkarpaciu widziano groźne żmije zygzakowate. Gady spotykane są już nie tylko w lasach czy łąkach, zdarza się im żerować także na prywatnych posesjach. Na terenie województwa podkarpackiego odnotowano już pierwsze przypadki ukąszeń. Początkiem maja na łamach naszej gazety pisaliśmy o 14-latku ze wsi Turzyńsk w gminie Komańcza, którego żmija ukąsiła koło domu. Konieczna była pomoc lotniczego pogotowia ratunkowego. Chłopak podobnie, jak większość osób w takim przypadku narażony był na wstrząs anafilaktyczny, a nawet na utratę życia. Czas w tym przypadku był bardzo ważny. W dalszej części jak rozpoznać żmiję kto szczególnie powinien uważać na te jadowite węże co zrobić, gdy ukąsi nas żmija Pozostało jeszcze 74% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
  1. Ոፐучዦχикл аሦሌψеνот
  2. Рኧመուշ οջеሻጄճυ բижаሥэ
  3. Иλ αኚըбυδθլο чыч
  4. Кло ձ ማե
3xN9. 335 247 63 389 258 211 336 325 275

niebezpieczne znaki katoliku uważaj